Moce węglowe będą wypadać z systemu

Trybuna Górnicza  autor: Aldona Minorczyk-Cichy

 Koniec węgla w polskiej energetyce jest nieuchronny? Tak, spór ekspertów dotyczy
już tylko dat. Czy będzie to kilkanaście, czy może nawet kilkadziesiąt lat? Pewne jest to, że przed nami ogromne problemy związane z okresem przejściowym. Nie wiemy nadal, co z zespołem w Turowie po wyroku TSUE, który nakazał zakończenie eksploatacji węgla brunatnego. Za cztery lata kończy się możliwość wsparcia publicznego dla energetyki, co spowoduje, że moce węglowe będą wypadać z systemu z powodu braku opłacalności. Budowa polskiego atomu też dopiero raczkuje. Co nas czeka? Czym zastąpimy węgiel, skoro gaz w UE też może znaleźć się na cenzurowanym?
– Problemem polskiego systemu elektroenergetycznego jest to, że choć nieuchronnie będą wypadać z niego moce węglowe, to brakuje planu, jak realnie wypełnić tę lukę – podkreśla dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk, ekspertka Forum Energii. – Trzeba przyspieszyć działania wspierające powstawanie nowych źródeł wytwórczych, w innym razie polską energetykę czeka tsunami, wskutek braku przygotowania do zmian na rynku.
 Kluczowa jest najbliższa dekada i zmiany, które realnie w tym czasie możemy osiągnąć. Potrzebny jest zatem plan działania dla wsparcia nowych źródeł. Bez tego ceny prądu w Polsce będą drastycznie rosły, będziemy uzależniać się w jeszcze większym stopniu od importu energii lub ryzykować niedobory mocy w systemie – dodaje. 
Sprowadzany z zagranicy
Z kolei prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej podkreśla, że nadal nie ma niczego, co zastąpiłoby węgiel w ciągu najbliższych 40 lat.
– Mimo tego groźnego PR, propagandy – nic węglowi nie grozi. Zamykanie kopalń jest bez sensu, bo zamiast wydobywać własny surowiec, będziemy go sprowadzać z zagranicy. To może być import wielkości nawet 50 mln t. Elektrownie nadal będą węglowe, pytanie tylko, jakiego pochodzenia paliwo będzie w nich spalane. Wszystko to jest tylko kwestią decyzji politycznych. Wystarczy tę wajchę przełożyć na drugą stronę i pojawi się zapotrzebowanie na polski węgiel. Marnowanie własnych zasobów nie jest dobre – podkreśla ekspert.
Faktem jest, że moce oparte na węglu będą się wykruszać z systemu ze względu na niespełnianie przez elektrownie norm emisji BAT. Najpierw będzie 8 GW, potem kolejne 6 GW. Najpóźniej od lipca 2025 r. nie będzie można wspierać elektrowni emitujących więcej niż 550 g
CO2/kWh (oraz 350 g/kW/rok) w ramach rynku mocy lub podobnych mechanizmów. Jak zauważa Forum Energii, to ograniczenie wsparcia zmniejszy koszty subsydiowania energetyki węglowej i będzie dobre dla konsumentów, ale dla wytwórców oznacza duże straty wynikające z niedochodowej działalności.
 Udział węgla w miksie wytwórczym wkrótce zacznie spadać. Już w najbliższych latach możemy się spodziewać wycofań bloków węglowych, z których część już ogłoszono. Fala kulminacyjna nastąpi po 2025 r., gdy z rynku może zniknąć nawet 8 GW, bo kończą się kontrakty mocowe, których nie będzie można odnowić. Następna duża fala wycofań mocy to lata 2029-2030, kiedy przestaną obowiązywać kontrakty 5-letnie zawarte na czwartej aukcji rynku mocy (tj. pozwalające na wsparcie modernizowanych jednostek w l. 2024-2028) – informuje dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk.
Ekspertka wylicza, że z rynku zniknie w tym czasie blisko 6 GW mocy węglowych. Trzecia fala nastąpi najpóźniej z końcem 2035 r., kiedy przestaną obowiązywać najdłuższe, 15-letnie kontrakty dla nowych jednostek węglowych. To będzie koniec węgla w Polsce. 
Powodów jest wiele
Tylko dlaczego w ogóle rezygnować z węgla w energetyce? Powodów jest wiele. I nie chodzi tu tylko o klimat, Zielony Ład. Elektrownie, które produkują prąd z węgla kamiennego i brunatnego, zestarzały się. Ich stan techniczny jest coraz gorszy, nie spełniają norm środowiskowych. Są też mało wydajne i coraz droższe.
Jak zauważa Forum Energii, kłopotem jest też „płaski i mało elastyczny rynek energii, który nie pozwala wytwórcom odrobić straty w momentach, kiedy elektrownie są najbardziej potrzebne, czyli gdy nie wieje i nie świeci”. Do tego dochodzą koszty emisji CO2, które sięgają 50 euro za tonę. Z tych właśnie powodów, zdaniem części ekspertów, 2049 rok zapisany w umowie społecznej z górnikami jako koniec węgla w Polsce, jest mało realny.
Czy rzeczywiście ten surowiec w energetyce skończy się dużo wcześniej? Czy też, jak prognozuje prof. Mielczarski, przekroczymy tę datę, choć do produkcji prądu posłuży nam wtedy niekoniecznie polski węgiel?
Jaką rolę odegra Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego? Na pewno nie rozwiąże problemu luki węglowej.
– Widzimy, że zmiany w sektorze są konieczne, żeby pozwolić firmom energetycznym na uwolnienie się od przynoszącego straty węgla. Aby NABE mogło zacząć działać, potrzebne jest określenie procesu wygaszania kopalń i przekształcania miksu w niskoemisyjny. Tylko to umożliwi ewentualne wsparcie Agencji ze środków publicznych – podkreśla dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk. 
Wydzielenia aktywów
Integracja wydzielonych aktywów węglowych ma nastąpić wokół dzisiejszej spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna. Tydzień temu PGE, Tauron, Enea i Energa podpisały ze Skarbem Państwa porozumienie o współpracy w zakresie wydzielenia aktywów węglowych i ich integracji w ramach NABE. Umożliwi to przygotowanie spółek do wydzielenia aktywów w jednorodny dla wszystkich podmiotów sposób. Pozwoli też – jak podkreśla Ministerstwo Aktywów Państwowych – na wybór jednego profesjonalnego doradcy dla wszystkich podmiotów, a także ograniczy koszty procesu.
Porozumienie będzie też stanowić podstawę do wypracowania docelowej organizacji NABE, z uwzględnieniem ostatecznej treści dokumentu przyjętego przez Radę Ministrów oraz uzgodnień w ramach umowy społecznej dla energetyki i węgla brunatnego – zaznaczyło MAP w komunikacie.
Czy powołanie tej instytucji wspomoże Polskę w trudnym i kosztownym procesie transformacji energetycznej?
 Podjęliśmy się niezwykle skomplikowanego zadania polegającego na kompleksowej transformacji branży elektroenergetycznej w Polsce. Spełnienie tego zadania wymaga ścisłej współpracy Skarbu Państwa z podmiotami zaangażowanymi w jego realizację – podkreśla wicepremier Jacek Sasin.