Głos polemiczny Kazimierz Kutz

KOTEK NA GORĄCYM CHLEWIKU

Gazeta Wyborcza | 7.5.2010

rubryka: Katowice

 

PÓŁ NA PÓŁ cotygodniowy felieton Kazimierza Kutza

Już od wielu miesięcy w sejmie trwa wojna pomiędzy spółkami węglowymi a samorządami gmin górniczych i gminami, pod którymi wiercić się będzie nowe kopalnie. Gminy górnicze i społeczności lokalne zorganizowały się i podjęły walkę z nadal żywą mentalnością kolonialną zarządów spółek węglowych, która osadzona jest w ich głowach równie głęboko, jak tłusty węgiel w rybnickiej ziemi. Węgiel koksowniczy zalega południowe obszary Górnego Śląska i nowe inwestycje będą poszerzały złoża, które drążyć zaczęto po wojnie. Są to okolice Jastrzębia, dawniej Jastrzębia-Zdroju, ale przez rabunkowy charakter wydobywania węgla ozdrowieńczy charakter pięknych okolic Żabiego Kraju został zdewastowany - niemiłosiernie i na zawsze. Eksploatowanie węgla na Górnym Śląsku zawsze cechowało się okrucieństwem wobec ludzi i ziemi. Bonzom od wydobywania węgla zdaje się, że tak być musi, bo zawsze tak było. I podobnie jak ich poprzednicy, nie rodzili się na śląskiej ziemi, dlatego mają dla niej – i jej mieszkańców - stosunek byle jaki; trzeba wyszarpnąć z chodników, co się da, dorobić się szybko i urządzić tam, skąd się przyszło. Na tym właśnie polega mentalność kolonizatorska i tego ludzie tutejsi się boją, dlatego jako obywatele wolnego kraju postanowili być nieposłusznymi.

Nowa ustawa oprawie wydobywania zasobów ziemi w Polsce jest projektem rządowym, liczy 1200 stron, i realizowana jest pod kuratelą wicepremiera Waldemara Pawlaka, któremu podlega gospodarka. Wicepremier urodził się w 1959 roku na wsi mazowieckiej, jest liderem partii chłopskiej, historię robotniczego wyzysku na Górnym Śląsku zna zapewne ze słyszenia, i przez to - jak się okazuje - łatwo stanąć mu było na czele zachłannego lobbingu górniczego. Powołano podkomisję do „regulacji wyzysku w górnictwie“ (bo tak trzeba to nazwać), na jej czele stanął poseł J.R.(PO)z Katowic. W minionym tygodniu (po20 wielogodzinnych posiedzeniach) podkomisja przystąpiła do głosowań zgłoszonych poprawek. Posłowie Platformy nie raczyli przyjść w komplecie na to ważne posiedzenie. Za poprawkami posłanki Danuty Pietraszewskiej (PO),jedynej która od początku dzielnie reprezentowała interesy samorządów i organizacji społecznych, byli posłowie SLD i PiS (!). Przewodniczący podkomisji J.R.(PO)głosował za poprawkami lobbingu górniczego i jego głos decydował o odrzuceniu wszystkich poprawek korzystnych dla samorządów gmin górniczych. Tych dzisiejszych i przyszłych. Gdyby utrzymał się stan prawny ustawy, uchwalony przez podkomisję, koszty szkód górniczych spadłyby na gminy i prywatnych właścicieli domów, a głos samorządów gminnych w sprawie dłubania w ich ziemi byłby tylko opinią dla inwestora.

Wspomniane posiedzenie podkomisji stało się masakrą interesów obywatelskich i społecznych. Wyszło na jaw, że J.R. wybrali na posła dyrektorzy przemysłu węglowego, a nie mieszkańcy jego okręgu. Ale poseł J.R. miał zawsze dziwne pomysły. W ostatniej kampanii wyborczej wtykał osobiście swoje ulotki wyborcze pod każdą wycieraczkę swojego wyborcy, zaś ostatnio zasłynął pomysłem wprowadzenia w pociągach Intercity - którymi jeździ do Sejmu - stref ciszy, łącznie z zakazem używania telefonów komórkowych. Ów wykwintny pomysł miał jakoby być formą szacunku dla posłów, którzy w wagonach Intercity medytują intensywnie o przyszłości Polski, i nie powinno się im w państwowotwórczym intelektualizmie przeszkadzać. Czasem mam możliwość wspólnej jazdy z posłem intersitowym sznelcugiem i zawsze śpi w najlepsze. Więc może idzie o spokojne sny posłów śląskich na tej gierkowskiej trasie?

Na wspomnianej podkomisji poseł J.R. bynajmniej nie zasypiał gruszek w popiele; wykonał z gorliwością lepszej sprawy kawał wielkiej roboty na korzyść naszych współczesnych wyzyskiwaczy kapitalistycznych, którzy przecież nie tak dawno temu doprowadzili do tragicznych katastrof górniczych.

Zadałem sobie pytanie: jak poseł J.R. tanie przed swoimi wyborcami? Jak spojrzy im w oczy? Czym będzie tłumaczył swoją radykalną stronniczość? Ale on nie stanie przed ludźmi. Przecież obiecywał mieszkańcom Pielgrzymowic i okolicy - bo to oni nie zgadzają się na „rabunkowe myślenie“ - że ich odwiedzi, wysłucha, porozmawia. Oszukał ich. W tej sytuacji oni powinni odwiedzić posła w jego biurze i popytać go, na czym polega wypełnianie obowiązków mandatu poselskiego w drastycznym konflikcie społecznym, z jakim mamy do czynienia w Żabim Kraju. Ta sprawa nie może i nie powinna przyschnąć. Ana to zapewne liczy katowicki poseł; przyszły matury, koniec roku szkolnego blisko, wakacje blisko, no i kampanie prezydenckie, i co tam jeszcze. Jakoś sprawa przyschnie.

Ale sprawa nie może przejść bez echa, bo ma bardzo poważny kontekst polityczny. Cała ta afera - bo to jest afera polityczna! - będzie szła na konto Platformy Obywatelskiej, którą poseł J.R. reprezentuje. Jest rzeczą niemożliwą, aby Platformie Obywatelskiej w roku wyborów prezydenckich, samorządowych, a w końcu parlamentarnych, zależało na wyzbyciu się znacznej części elektoratu, który dla PO był sprawdzoną bazą od czasów Unii Wolności.

Ktoś szyje PO polityczne kierpce. Dlatego poseł J.R. staje się postacią szczególnie intrygującą, z przytomnie zagospodarowaną przyszłością.

Poseł Jan Rzymełka jest z urodzenia Ślązakiem.