Zanim przejdę do sedna dzisiejszego felietonu, kilka zdań z racji szczególnego jubileuszu wyjątkowego człowieka. W ostatni poniedziałek 95. urodziny obchodził Ksiądz Prałat Bernard Czernecki. Syn górnika strzałowego z “Murcek”, kapłan górników, budowniczy kościoła “na górce” w Jastrzębiu Zdroju, jeden z nielicznych Polaków odznaczony Orderem Orła Białego, Wielki Ślązak, mój przyjaciel od ponad 30 lat. Prałat odwiedzał mnie, kiedy jako dyrektor Kopalni Budryk w Ornontowicach kierowałem jej budową i uruchomieniem wydobycia. Przyjeżdżał na Barbórki, koncelebrował z księdzem Jerzym Kiełbasą msze dla górników “Budryka” i stale mnie pocieszał i mobilizował. Obaj wierzyliśmy, że ta kopalnia powstanie. I jest, i długo będzie. Ja odwiedzałem Go w Jego mieszkaniu na parafii w Jastrzębiu lub w domu Jego siostry w Kobiórze. Zawsze był kołocz, dobra kawa i trochę filozofowania o rzeczywistości. Pamiętam namiastkę wywodów teologicznych w czym nie jestem partnerem, co zauważył i tak to skwitował: “Jurek, nic się nie martw, że niewiele wiesz o Bogu, ale pamiętaj że On wie o tobie wszystko” - ciarki przeszły po plecach. Kiedyś, jadąc z księdzem w kuble głębionego Szybu VI KWK “Budryk” w Chudowie, kiedy nad nami było 600 metrów do powierzchni, a pod nami 450 metrów do dna szybu, zebrało mi się na filozofowanie o opiece opatrzności, o czym nie mam żadnego pojęcia. I zadałem Mu pytanie, “Księże, to od czego tak naprawdę zależy nasze życie?” Prałat poświecił lampą na zawiesie kubła, w którym staliśmy zjeżdżając na dół i odparł; “Dyrektorze, no chyba tylko od tej śruby!” Trudno o większy pragmatyzm religijno-praktyczny. Na “Budryku” ufundowaliśmy Mu galowy mundur górniczy, a kiedy już byłem wiceministrem, nadałem Prałatowi honorowy stopień górniczy i wystąpiłem do Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego o nadanie Orderu Polonia Restituta, który z dumą wieszałem na Jego piersiach w Jastrzębiu. Od kilku lat jest kawalerem najwyższego odznaczenia w Państwie, nadanego Mu przez Prezydenta Andrzeja Dudę - Orderu Orła Białego. Dziś ma 95 lat i brakuje mi pomysłu na życzenia - bo ma wszystko na czym Mu zależy, czyli szacunek ludzi, a życzyć “sto lat” byłoby nietaktem, zatem Bernard, “Trzymej się chopie i szykuj kawę bo przyjadę z kołoczem!
Wracając do zamierzonego celu felietonu, kieruję się do mojego rodzinnego Zabrza. Powody są dwa. Pierwszy to piłka nożna, a drugi to referendum w sprawie odwołania Rady Miasta i Pani Prezydent Agnieszki Rupniewskiej. Oba tematy są żywym przykładem na ślepą destrukcję!
Najpierw o Górniku Zabrze. Byłem z córką w niedzielę na meczu. Do 15. minuty nie widziałem czy już grają czy jeszcze się rozgrzewają. Okazało się, że festiwal przeciętnej nudy trwał całe 90 minut i nasunęło mi się takie pytanie do zawodników; jak można w obecności ponad 18 tysięcy życzliwych i cierpliwych kibiców symulować mecz? A może oni po prostu nie potrafią tego robić? Boję się, że żaden trener, ani nawet lider klasy Lukasa Podolskiego, nie zrobi z nich drużyny godnej nazwy “Górnik Zabrze”. Tym bardziej irytuje, że klubowi notable chyba tylko po aby upokorzyć piłkarską legendę trenera Jana Urbana zachowali się wobec Niego skandalicznie. Wiem, że zaraz jakiś “dyrektor-fachowiec” przywoła statystykę i powie; Urban przegrał ostatnie trzy mecze, a nowy trener już zremisował dwa, ale w mojej ocenie prostego kibica - mniej wstyd przegrać, tak jak za poprzedniego trenera, niż zremisować w tak opłakanym stylu. Boję się natomiast, że znowu, a przecież nie pierwszy raz w historii Górnika Zabrze, zaprezentowany pokaz buty działaczy wobec trenerów może stać się zabrzańskim standardem zachowania małych ludzi wobec postaci wybitnych. To złowrogo rokuje dla przyszłości obecnego trenera Górnika, który piłkarzem był godnym tego klubu!
Rzeczywistość sportowa wydaje się być również podobna wobec Pani Prezydent Rupniewskiej. Po roku zmagania się nowych władz miasta ze spuścizną kilkunastu lat zadłużania miasta, wywołała niecierpliwość tych, którzy do tej zapaści Zabrza swoją biernością doprowadzili. I nie chodzi organizatorom referendum o zatroskanie i niecierpliwość, ale o strach przed sukcesem postępowania nowych od roku władz miasta. Teraz wszystko w rękach, a raczej w nogach mieszkańców Zabrza, którzy w dniu 11 maja mają do wyboru dwa zachowania; iść i odwołać Radę i Prezydent, aby nie dać im szans na sukces wybronienia miasta z zapaści, albo po prostu nie iść na referendum i nie dać się wciągnąć w jakże czytelny zamach na wynik ostatnich wyborów. Jakie to wszystko nieśląskie, podszyte intrygą. Rozumiem, że trzeba by użyć narzędzia referendum, gdyby sprawy miasta szły od roku w złą stronę, ale one się dopiero otrzepują z błota i jeżeli mam o coś pretensje do Prezydent Rupniewskiej, to o to, że zbyt często przełyka ślinę, zamyka się w sobie, wierząc, że mieszkańcy Zabrza ją rozumieją. Pani Agnieszko, ludzie aby zrozumieć muszą najpierw wiedzieć. I to jest również Pani zadanie i wierzę, że mądrzy mieszkańcy mojego rodzinnego miasta dadzą Pani kolejne lata, przynajmniej do końca kadencji i wtedy racjonalnie powiedzą - sprawdzamy! Na szczęście prezydent miasta nie staje do konfrontacji jak trener piłkarski co tydzień, ale też nie ma tak wiernych sympatyków jak nasz Górnik i inne śląskie kluby, co widać po frekwencji na meczach Ruchu czy GKS-u. Zatem przed nami sprawdzian na powagę i rozsądek.