Wicepremier Sasin nie podołał zadaniu

Jerzy Dudała
 
Potrzebny jest czytelny program dla branży górniczej z jasnym wskazaniem,
które z kopalń muszą zostać zlikwidowane, bowiem uprawiają "ekonomię księżycową". Jak dotąd wicepremier Sasin temu zadaniu nie podołał. To przykre - mówi w rozmowie z portalem WNP.PL prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Socjolog, prof. Marek Szczepański wskazuje, że potrzebny jest zaplanowany harmonogram działań w sektorze węglowym. Jego zdaniem nie można sobie pozwolić na prowizorkę czy żywiołowość.
Plan działań musi mieć horyzont 30, a nie 10 lat. Trzeba pamiętać o rynku pracy - o pracownikach kopalń oraz firm kooperujących z górnictwem.
Według Szczepańskiego, nie unikniemy konsekwencji zamykania kopalń – także w sferze usług. Ważne, by jasno komunikować, jakie działania i w jakim czasie powinny zostać podjęte. 
Czy rząd nie pogubił się, jeżeli chodzi o restrukturyzację górnictwa?
- Rząd nie tyle się pogubił, ile zapomniał o rzeczywistych problemach sektora węglowego. Smutny był ten przypadek rejterady wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, który jakiś czas temu przyjechał na Śląsk, aby przedstawić program dla Polskiej Grupy Górniczej zakładający między innymi likwidację kopalni Wujek oraz kopalni zespolonej Ruda.
Jak pamiętamy, wycofano się z tego i postanowiono, że zespół - między innymi z udziałem przedstawicieli strony związkowej - wypracuje nowy program dla górnictwa. Potem okazało się, że jak politycy są już w Warszawie, to odwaga im wraca. Jednak kolejne nakreślone działania spotkały się ze sprzeciwem strony społecznej, która między innymi zaznaczyła, że nie zaakceptuje szybszej ścieżki odchodzenia od węgla zaprezentowanej w projekcie Polityki energetycznej Polski do 2040 roku.
A zatem?
- Premier rządu Mateusz Morawiecki musi mieć na tyle odwagi, żeby powiedzieć wprost o obecnym stanie górnictwa i o tym, jakie zmiany w branży mają być wprowadzone.
W Unii Europejskiej jest nacisk na odchodzenie od węgla. Wskazuje się, że konieczna jest redukcja energetyki opartej na węglu. I tego nie unikniemy. Chyba, że ktoś zakładałby wyjście z Unii. Trzeba zatem mieć odwagę, by wskazać, które kopalnie będą likwidowane i w jakim czasie. Potrzebny jest zaplanowany harmonogram działań. Chodzi o zbyt poważne sprawy społeczne, aby pozwolić sobie na jakąkolwiek prowizorkę czy żywiołowość.
Potrzebny jest czytelny program dla branży górniczej z jasnym wskazaniem, które z kopalń muszą zostać zlikwidowane, bowiem uprawiają "ekonomię księżycową". Jak dotąd wicepremier Sasin temu zadaniu nie podołał. To przykre.
A może nasi politycy sami do końca nie wiedzą, jak z tym górnictwem postąpić i jakie kroki podjąć?
- Nacisk ze strony UE jest czytelny i jednoznaczny. A mianowicie taki, że odchodzimy od węgla. Trzeba poświęcić odpowiednio wiele czasu, aby wszystko zaplanować i przygotować.
Chodzi o plan przynajmniej na 30 lat do przodu, a nie na 10 lat. Trzeba myśleć o rynku pracy, o ludziach, którzy żyją z górnictwa. O pracownikach kopalń oraz całego przemysłu okołogórniczego. Potrzebne będą zdecydowane kroki oraz jasne pokazanie, jakie działania i w jakim czasie powinny zostać podjęte.
Czy na Górnym Śląsku może dojść do eskalacji protestów?
- Na pewno górnicy będą walczyli o swoje miejsca pracy. To jest ich świat, to często ich tradycje rodzinne. Nie spodziewam się zatem krainy łagodności na Górnym Śląsku w kolejnych latach.
Zamykanie kopalń będzie rodziło określone konsekwencje. Będzie ono trudne na przykład dla pijalni piwa. Te w dzielnicach górniczych mogą upaść, bowiem po likwidacji kopalń zabraknie im klienteli.