Nielojalność energetyki

zdemontowała polskie górnictwo

Autor: JD
Obecnie słychać płynące zewsząd głosy o potrzebie zwiększenia wydobycia węgla przez polskich producentów. Tyle że potrzeba na to czasu i pieniędzy. - Rynek węgla został zdemontowany przez nielojalność głównego odbiorcy, jakim jest polska elektroenergetyka. Spółki energetyczne wstrzymywały odbiory węgla, nie przystępowały też do renegocjacji cen zakupu surowca z polskich kopalń, bowiem miały alternatywę w postaci węgla z importu - komentuje dla portalu WNP.PL Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
Obecnie, kiedy decyzje o embargu na rosyjski węgiel, wstrzymują dostęp do węgla importowanego z Rosji, a nowe kontrakty spotowe są niezwykle drogie i trudne do pilnego wynegocjowania, rośnie presja na zwiększenie dostaw węgla przez krajowe górnictwo.
Rodzime górnictwo z punktu widzenia energetyki to Polska Grupa Górnicza, Tauron Wydobycie oraz Lubelski Węgiel Bogdanka.
Jedynie Bogdanka może sprostać potrzebom rynkowym. Aczkolwiek kopalnia ta sama zbliża się do granicy swojej wydajności. I bez dużych inwestycji utrzymywanie wydobycia na poziomie około 9,5 mln ton rocznie będzie w dłuższym okresie niemożliwe - zaznacza Jerzy Markowski.
- Za wszystkie kłopoty z polskim węglem jesteśmy sami sobie winni. Górnictwo ograniczało inwestycje, bowiem obsesja ekologiczna przymuszała redukcję wydobycia, mimo że istniał rynek - podkreśla w rozmowie z portalem WNP.PL Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
Jednocześnie wskazuje, że ten rynek istniał, istnieje i będzie istniał nadal - przynajmniej przez kolejnych dwadzieścia, trzydzieści lat.
Jednak rynek ten został zdemontowany przez nielojalność głównego odbiorcy, jakim jest polska elektroenergetyka - zauważa Jerzy Markowski. - Spółki energetyczne wstrzymywały odbiory węgla, nie przystępowały też do renegocjacji cen zakupu surowca z polskich kopalń, bowiem miały alternatywę w postaci węgla z importu. W sumie szacować można, że z tego powodu, jak i z powodu spowolnienia gospodarczego w okresie pandemii koronawirusa energetyka nie odebrała w 2020 roku około 6 mln ton węgla z Polskiej Grupy Górniczej, co musiało przełożyć się na wyniki - dodaje Jerzy Markowski.
I podkreśla, że dziś, kiedy decyzje o embargu na rosyjski węgiel wstrzymują dostęp do węgla importowanego z Rosji, a nowe kontrakty spotowe są niezwykle drogie i trudne do pilnego wynegocjowania, rośnie presja na zwiększenie dostaw węgla przez krajowe górnictwo.
Rodzime górnictwo z punktu widzenia energetyki to Polska Grupa Górnicza, Tauron Wydobycie oraz Lubelski Węgiel Bogdanka. Jedynie Bogdanka może sprostać potrzebom rynkowym - ocenia Markowski.
- Aczkolwiek kopalnia ta sama zbliża się do granicy swojej wydajności. I bez dużych inwestycji utrzymywanie wydobycia na poziomie około 9,5 mln ton rocznie będzie w dłuższym okresie niemożliwe. Z kolei Polska Grupa Górnicza racjonalnie oceniła swoje możliwości na zwiększenie wydobycia o około 1,5 mln ton. I to przy maksymalnym wysiłku. Mamy skutki braku długofalowej polityki inwestycyjnej w górnictwie, która jeszcze bardziej się pogłębi po wdrożeniu w życie koncepcji Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego - dodaje.
Zdaniem Markowskiego zwłaszcza w Polsce widać, że górnictwo i energetyka to de facto jeden sektor. Jak pokazują obecne realia, te dwa segmenty nie mogą bez siebie żyć.
- I wszelkie przejawy nielojalności są niezwykle bolesne zwłaszcza z punktu widzenia państwa. Dlatego też - skoro nie rynek - to państwo musi zadbać o koordynację polityki inwestycyjnej i handlowej zarówno w górnictwie, jak i w energetyce - zaznacza Jerzy Markowski.
- Tym bardziej, że państwo jest właścicielem obu tych branż i ma wszystkie narzędzia w swoim ręku. Dramatyzm sytuacji polega na tym, że czas takiej rozbieżnej polityki działa na niekorzyść obu branż, bowiem górnictwo poprzez brak inwestycji zmniejsza wydobycie, a energetyka poprzez brak dostępu do krajowego węgla będzie zmuszona do podniesienia kosztów produkcji energii elektrycznej - podkreśla Markowski.
Wskazuje przy tym, że w dłuższej perspektywie to również przełoży się na ograniczenia inwestycyjne oraz na dramatyczny wzrost kosztów społecznych - z uwagi na  wysokie ceny energii elektrycznej i ciepła.
- Jest jeszcze czas na to, żeby to uregulować. Tym bardziej, że silniejszej motywacji niż wojna już raczej nie należy oczekiwać - podsumowuje Jerzy Markowski.